Formę odbijano w wilgotnym, bardzo drobnym piasku, umieszczonym w specjalnych metalowych pierścieniach. Gdy odcisk był już gotowy wlewano do niego płynny metal, uprzednio roztopiony w niewielkim tyglu. Po zastygnięciu następowała żmudna i pracochłonna obróbka dzwonka polegająca na szlifowaniu, czyszczeniu i polerowaniu jego powierzchni. Ostatnim etapem było wieszanie serca na uchu zwanym szubieniczką. W zakładach ludwisarskich wykonywano głównie turliki czyli małe, kuliste dzwonki stosowane jako grzechotki do końskiego chomąta lub do sanek. Odlewano także nieco większe spiżaki – dla krów, wołów a także suloki przeznaczone dla koni ciągnących w zimie sanie. Poza dzwonkami wykonywano także wędzidła dla koni, strzemiona, kleszcze (ozdoby do chomąta w postaci końskich główek) oraz spinki, sprzączki, moździerze i klamki. Bardziej wyspecjalizowane i lepiej wyposażone pracownie odlewały duże, nawet czterdziestokilowe dzwony kościelne oraz nieco mniejsze dzwonki loretańskie. Te ostatnie, poświęcone dziewięć razy przez księdza, służyły do odpędzania chmur burzowych kierowanych przez demony zwane płanetnikami. Nimi też posługiwali się poszukiwacze skarbów zapuszczający się najbardziej niedostępne tatrzańskie rozpadliny i wąwozy. Wśród ludwisarzy Małopolski południowej najbardziej znanym i uznanym fachowcem odlewającym dzwonki jest Władysław Kulawiak oraz Józef i Paweł Kulawiak z Odrowąża. Dzwonki z ich pracowni zasilają nie tylko zespoły regionalne czy właścicieli zaprzęgów konnych z Podhala, wśród klientów znajdują się także miłośnicy ludowego rękodzielnictwa z całej Europy. Wykonuje się tam: dzwoneczki różnej pasterskie, janczary, sprzączki, elementy uprzęży konnej itp.
Produkcje dzwonków prowadzi także Władysław Stopka-Król z Czerwiennego – specjalista od zbyrcoków.