Rozpoczął się jesienny spęd owiec z górskich pastwisk
Rozsod Owiec na Stecówce
Jak nakazuje wielowiekowa tradycja na św. Michała, a więc 29 września na słynącej z pasterskich tradycji Stecówce odbył się Rozsod Owiec. Wielu jego uczestników, na czele z pasterzami postanowiło poprzedzić wspólne świętowanie obecnością na Mszy Świętej, jaka o godzinie 11.00 sprawowana była w pobliskim Kościele pw. Matki Bożej Fatimskiej. Po tym czasie dziękczynienia i modlitwy młody baca Mateusz Kawulok wraz z Prezesem Oddziału Górali Śląskich Związku Podhalan Józefem Michałkiem, Wicemarszałek Województwa Śląskiego Beatą Białowąs, Zastępcą Dyrektora Wydziału Terenów Wiejskich Urzędu Marszałkowskiego Robertem Karpetą i pasterzami udali się po stado owiec, by przyprowadzić je na miejsce Rozsodu. Przy bacówce pozostałej po słynnym bacy ze Stecówki śp. Henryku Kukuczce na owce czekali już licznie zgromadzeni miłośnicy tego niezwykle klimatycznego wydarzenia, jakim jest tutejszy Rozsod. Spłoszone obecnością fotoreporterów zwierzęta nie chciały poddać się zwyczajowemu liczeniu, ale z relacji pasterzy wiemy, że w tym sezonie na zboczach Złotego Gronia, Stecówce i Pietroszonce wypasane było liczące około 300 sztuk stado. Przybyłych na Rozsod gości i mieszkańców okolicznych przysiółków pysznymi owczymi serami częstowała Urszula Galej. Urocza, młoda siostra bacy nauczyła się wytwarzania bundzu, bryndzy, redykołek i innych rodzajów pasterskich przysmaków od wdowy po Henryku Kukuczce – Pani Krystyny. Nie zabrakło też gulaszu, herbaty z zielin, czy też słodkich kołoczy – każdy mógł tu skosztować regionalnych potraw.
Rozsod, to czas podsumowań i pierwszych planów dotyczących kolejnego sezonu wypasu, o kilka słów poprosiliśmy więc tutejszych owczarzy – Jana Kędziora z Wisły i Adama Filarego z Koniakowa. Sezon nie był łatwy, był to bowiem pierwszy wiosenno-letni wypas prowadzony samodzielnie przez młodego jeszcze bardzo, zdobywającego dopiero doświadczenie bacę Mateusza Kawuloka. Poradził on sobie jednak bardzo dobrze, pomimo, że w tym roku pasterzom dawało się we znaki zagrożenie, jakie stwarzają coraz częściej na tym terenie wilki. Brakuje też rąk do trudnej i wymagającej poświęcenia pracy. Pomimo to sałasznicy nie poddają się i chcą kontynuować piękną tradycję i pielęgnować nieodzowny element naszej góralskiej tożsamości, jakim jest pasterstwo. Na wiosnę znów się spotkamy – zapewniają. Tutaj - na Stecówce na Miyszaniu Owiec. Na wypas pójdzie w góry kierdel liczący jakieś 500 sztuk – takie są plany. Całe szczęście prawdziwe, naturalne, w stu procentach owcze sery znajdują nabywców, choć początkowo ludzie zazwyczaj nie rozumieją, dlaczego są one droższe niż te w sklepie. Żeby to pojąć warto przyjść na halę, zobaczyć tą pracę z bliska, wysłuchać ludzi, którzy się jej podjęli i poznać ich codzienne zmagania.
Stecówka pożegnała nas wciąż jeszcze przynoszącym ciepło słońcem, porywistym wiatrem, i wprawiającymi w zachwyt widokami gór. Każdy Rozsod Owiec jest inny, mniej lub bardziej uroczysty, ale Ci, którzy tu byli zapewne będą chcieli wrócić, bo w tym miejscu, jest coś, co wykracza poza „tu i teraz” i sięga korzeniami do historii naszych przodków.