Miyszani Owiec na Stecówce
Miyszani to nic innego, jak połączenie wielu liczących niejednokrotnie zaledwie kilkanaście, czy kilkadziesiąt owiec stad w jeden potężny kierdel, który pod czujnym okiem znających się na niełatwym pasterskim fachu juhasów i bacy wyrusza na obfite w trawę górskie łąki. To czas prastarych wołoskich obrzędów, nadziei na obfitość sera i możliwość godziwego zarobku, ale też i obaw o zdrowie i bezpieczeństwo stada, daleko od domu w sytuacji gdy pasterze są zdani tylko na siebie i swoje umiejętności. W taką drogę nie ma co udawać się bez modlitwy i właśnie od pobłogosławienia ziemi, która nas żywi, poświęcenia stada owiec i błogosławieństwa dla trudnej pracy pasterzy rozpoczęły się dzisiejsze obrzędy Miyszania Owiec.
Mimo, iż w Parafii Matki Bożej Fatimskiej na Stecówce w dniu tym obchodzona była Uroczystość Pierwszej Komunii Świętej – Ksiądz Proboszcz Grzegorz Kotarba znalazł czas by po Mszy św. wyjść na położoną nieopodal świątyni łąkę, gdzie pasły się owce, a na błogosławieństwo czekali już niecierpliwie pasterze i znaczna grupa gości. Ksiądz Proboszcz prosząc Boga o opiekę dla ludzi i zwierząt oraz płodność ziemi i obfite owoce pracy rąk ludzkich przeżegnał pastwisko, pobłogosławił i poświęcił zebranych, idące na hale zwierzęta i pierwszy „bochen pasterskiego chleba” – owczy ser. Na koniec duszpasterz poprosił o wspólną modlitwę „Ojcze Nasz” i „Zdrowaś Maryjo”. Tak jakby już bezpieczne od wszelkiego zła owce, radośnie ruszyły w kierunku koliby u Kukuczki, za nic mając program wydarzenia, w którym prowadzić miała je kapela – dopiero usilne nawoływania pasterzy sprawiły, że zawróciły i już zgodnie z planem udały się drogą wzdłuż probostwa poprzedzone grupą młodych muzyków z Kapeli Jetelinka. Po wyjściu na otwartą przestrzeń łąk ludzie zatrzymali się by posłuchać gry na jednym z najbardziej charakterystycznych instrumentów pasterskich – trombicie, a owce już przez nikogo nie powstrzymywane zbiegły ze wzgórza w dół, wprost do prowizorycznego koszora, na środku którego stała umojona jedliczka, wokół której owce zgodnie z tradycją zostały wymieszane. Powstały w ten sposób kierdel święconymi ziołami okadził Mateusz Kawulok. Nadszedł czas by podzielić i skosztować pierwszy ser, tak więc nabożnie, jak chleb znakiem krzyża kroić począł go Józef Michałek. Rozpoczął się pełen gościnności i uśmiechu gospodarzy poczęstunek – serem, chlebem ze smalcem i kołoczem, a w tle wciąż usłyszeć można było góralską muzykę, najpierw w wykonaniu młodych artystów związanych z Kapelą Jetelinka, a później także Grupy Śpiewaczej „Grónie” z Wisły. Wyrabiająca według przekazanej jej przez żonę Henryka Kukuczki tradycyjnej receptury owczy ser Urszula Galej bez chwili wytchnienia uwijała się pośród gości z kolejnymi porcjami rozłożonych na drewnianych tacach smakołyków – „proszę się częstować”, zachęcała. Rodziny Kawuloków i Galej przejęły po znanym stecowiańskim bacy „pasterską laskę” i mimo wiążącego się z tym trudu dnia codziennego i ciężkiej pracy, nie chcą dopuścić do tego, by ucichły dzwonki owiec na okolicznych halach. By jednak tak się nie stało, nie wystarczy zapał garści ludzi… pomyślmy czasem o tym wrzucając w markecie pakowany w plasterkach ser do koszyka ;-) A może by tak pójść na halę, do kolyby?
Współfinansowane przez Unię Europejską z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach
Programu Współpracy Transgranicznej Interreg V-A Polska-Słowacja 2014-2020